Kolejny raz musimy powtarzać to samo. Ile jeszcze osób musi zostać zwyzywanych? Ile jeszcze osób pobitych? Ile jeszcze osób musi targnąć się na swoje życie? Ile litrów krwi musi spłynąć ulicami, żeby uznano że osobom LGBTQIA należy się fundamentalny szacunek? Kiedy w opinii milczącej większości “zasłużymy” na równe prawa? Kiedy nasze wołanie o pomoc zostanie wysłuchane?
Przez lata chciałyśmy i chcieliśmy rozmawiać. Przez lata prosiłyśmy i prosiliśmy o podstawowe prawa – o ściganie przestępstw motywowanych nienawiścią do osób LGBTQIA, o związki małżeńskie i partnerskie, o prawo do adocji, o godną tranzycję. Przez lata myślałyśmy i myśleliśmy że bycie grzecznym i uprzejmym to jakiś sposób. Ten sposób nie zadziałał. Fala nienawiści wzbiera i nie można już dłużej ignorować.
Gdy ktoś jest opluwany i pogardzany. Gdy ktoś jest lżony i poniżany. Gdy ktoś jest bity i doprowadzony do granicy wytrzymałości. I w tej frustracji na niemoc państwa i bezczynność służb, w końcu odda by się bronić – to ona lub on jest wytykany palcami, to jego lub jej wina, to na tę osobę spada fala krytyki. Problemem staje się obrona przed nienawiścią, a nienawiść okazuje się nie być problemem wartym uwagi. My nie możemy oddać, mamy cierpliwie czekać, aż innym się odechce nas krzywdzić. Nie będziemy dłużej milczeć. Nie będziemy już nigdy więcej ofiarą. Koniec z nadstawianiem drugiego policzka.
Nikt nam nic nie da, poza dobrymi radami. Nikt nam nie zrobi dobrze. To my musimy zrobić sobie dobrze. To my musimy wygryźć sobie równość.
Mówią nam, że mamy być ciszej.
Mówią nam że mamy się nie wychylać.
Mówią nam, że mamy się nie obnosić.
Mówią nam, że mamy nie prowokować.
A my będziemy krzyczeć jeszcze głośniej.
Będziemy się wychylać.
Będziemy się obnosić.
Będziemy prowokować.
Nie chowajcie się. Bądźcie dumni i dumne ze swojej tożsamości. Cieszcie się swoją seksualnością. Pokażcie tę radość. Błyszczmy się, sprawmy żeby ten blask rozświetlił najciemniejszy mrok. A im ciemniej będzie, tym jaśniej będziemy się świecić.